Czy szkoła gotowania Ricka Steina może zrobić ze mnie kucharza owoców morza w jeden dzień?

Uważam się za całkiem sprawnego w kuchni. Mistrz mięsa. Specjalista od sosów. W sumie kucharz z pasją i zamiłowaniem do wymyślania domowych dań restauracyjnych na nowo.

To znaczy, dopóki nie dojdzie do owoców morza.

Chociaż mogę z łatwością wypić porządne curry z pieczonego łososia lub ryb, mój arsenał przepisów z morza jest dość prosty. Nie ma konkurencji dla termidorów z homarem, pieczonych w soli turbotów czy soli à la meunières, które lubiłem w restauracjach.

Oczywiście te dania nie są tak łatwe do dopracowania jak świetny stek, tagine czy taco. Potrawy te wymagają składników najwyższej jakości i umiejętności wprawnej ręki. Wydawanie małej fortuny na pozyskiwanie i rzeźnictwo powiedziało, że składniki w celu eksperymentowania nigdy nie wydawały się najlepszym sposobem na naukę.

Na szczęście to nie jedyny sposób. A odkrycie Szkoły Kucharskiej Ricka Steina okazało się dla mnie osobiście najlepsze.

W 2000 roku słynny kucharz owoców morza Rick Stein otworzył szkołę gotowania w małym miasteczku Padstow w północnej Kornwalii (znanym również jako Pad Stein, gdzie jego tytułowa firma prowadzi obecnie pięć restauracji) i szybko zyskała prestiż jako jedna z najlepszych w kraju.

Od ponad dwóch dekad jest popularnym wyborem zarówno dla początkujących szefów kuchni, amatorów, jak i profesjonalistów, oferując jednodniowe kursy dla wczasowiczów i mieszkańców, a także bardziej zaawansowane, dłuższe kursy dla tych, którzy mają czas.

Niestety nie jestem jedną z tych osób, więc jednodniowy kurs Classic Seafood Dishes (w cenie 225 funtów/270 dolarów) był dla mnie tym jedynym.

Obiecując szkolić swoich uczestników w wielu uświęconych tradycją daniach rybnych w światowej sławy restauracji z owocami morza Stein, po prostu nie było lepszego (lub trudniejszego) wyboru.

Na szczęście od chwili, gdy wszedłem do budynku, kucharze Nick Evans i Aaran Lightholder sprawili, że poczułem się swobodnie. Pracując dla wielu restauracji Steina w ciągu ostatnich kilku dekad, byli oni najbardziej pewnymi siebie – i budującymi pewność siebie – nauczycielami, na których można liczyć.

Nasza nie była klasą doświadczonych kucharzy, ale zachwycającą mieszanką miłośników owoców morza, nowicjuszy, par i osób w każdym wieku, próbujących nauczyć się czegoś nowego. I chłopcze, czy my.

Przez siedem godzin odkasowywaliśmy i filetowaliśmy rybę na klasyczną zupę rybną z rouille i grzankami i wyszliśmy godne restauracji talerze Dover sole à la meunière, pieczony tronçon z turbota z hollandaise i termidor z homara. Co myślę, że można powiedzieć, że przeczyło oczekiwaniom wszystkich.

To nie była lekcja gotowania typu „złap tę przygotowaną rybę i dodaj ją na patelnię”. To był przyspieszony kurs zaopatrzenia; filetowanie; robienie rouille; lamówka; skórowanie; Smażenie na patelni; robienie beurre noisette; przygotowanie sosu holenderskiego; humanitarne zabijanie, gotowanie i przygotowywanie homarów; palnik lutowniczy; równoważenie smaku i nie tylko.

A wszystko w dość wspaniałej, supernowoczesnej kuchni z marmurowymi, kwarcowymi stanowiskami roboczymi, na dodatek.

Na początku każdego kursu Evans i Lightholder zademonstrowali kluczowe kroki z przodu sali — z pomocą ręcznie sterowanych kamer, które pozwalają uzyskać powiększony obraz trudniejszych umiejętności na dwóch ekranach nad głową — przed wysłaniem nas do własny.

Na szczęście indywidualne książki kucharskie, które szczegółowo opisują każdy krok, są dostarczane od chwili przybycia (na wypadek, gdybyś musiał dokładnie sprawdzić wszystko, co pokazano), a kucharze przechodzą przez wszystkie stacje, aby odpowiedzieć na pytania (które są nieuniknione) i pożyczyć rękę tam, gdzie jest potrzebna.

Najlepsza część? Każdy. Pojedynczy. Rzecz. My. Utworzony. Był. Pyszne.

Po skończeniu każdego dania zaproszono nas, abyśmy usiedli i delektowali się nimi „en famille” przy lampce wina. To turbot, dover sole, homar, zupa rybna, i niesamowity plateau de fruits de mer (który jest nauczany jako demonstracja przed podaniem).

Posiłek tak dekadencki, że kosztowałby samego kursu.

Oczywiście nie chcesz wracać do domu po wielu kursach na vino, a nadmorskie miasteczko godne pocztówki jest prawdopodobnie warte spędzenia nieco więcej czasu niż jeden dzień. Jeśli chcesz zostać na noc (a radzę ci to zrobić), Stein's ma pokoje dostępne w większości lokalnych restauracji, a także w nowych tradycyjnych chatach pasterskich w ich zabytkowym pubie wiejskim The Cornish Arms, zaledwie dziesięć minut taksówką z dala.

Pod każdym względem nie mogłem wymyślić lepszego sposobu na spędzenie czasu i pieniędzy dla miłośnika owoców morza. A teraz mam na dowód niezwykle luksusowy arsenał przepisów na owoce morza.

Źródło: https://www.forbes.com/sites/lelalondon/2022/07/15/can-rick-steins-cookery-school-make-me-a-seafood-chef-in-a-day/