Blake Griffin może być kimś więcej niż nieoficjalną maskotką drużyny Boston Celtics

Jeśli jesteś przypadkowym fanem koszykówki, możliwe, że nie wiedziałeś, że Blake Griffin nadal jest w lidze, nie mówiąc już o tym, że obecnie gra w Boston Celtics. A jednak był, nie tylko w poniedziałkowych wieczorach imponująca wygrana w rozgrywce przeciwko Charlotte Hornets, ale przełamanie początkowego składu zarówno z Jaylenem Brownem, jak i Alem Horfordem było niedostępne.

Nie oczekuj, że będzie to regularne zjawisko. To był zwykły start dla Griffina, bezpośredni wynik nieco powalonej drużyny grającej drugiej nocy jeden po drugim. Główny trener Joe Mazzulla starał się przede wszystkim zachować świeżość niektórych swoich stałych bywalców, co nie znaczy, że się to nie opłaciło. Griffin natychmiast wywarł wpływ, rozpoczynając zdobywanie punktów od rzutu za trzy punkty, aw 22. minucie akcji ostatecznie zdobył dziewięć punktów i zebrał cztery zbiórki.

Wyraźny punkt kulminacyjny miał miejsce w drugiej kwarcie, kiedy Griffin wykonał wsad typu alley-oop i – przez krótką chwilę – kibice TD Garden mogli rzucić okiem na gracza, jakim był z czasów w Lob City. Gdyby mecz był wątpliwy, Griffin prawdopodobnie zarobiłby więcej minut, ale zamiast tego Celtics zdobyli okazję do opróżnienia ławki w czwartej kwarcie, co zakończyło się zwycięstwem 140-105.

Ironia polega na tym, że w normalną noc Griffin byłby jednym z tych graczy, którzy utknęli na dnie tej ławki, czekając na śmieci. Przed poniedziałkiem Griffin odgrywał rolę nie do pozazdroszczenia: Ludzkie Cygaro Zwycięstwa. Podobnie jak przed nim Brian Scalabrine i Tacko Fall, Griffin stał się graczem, którego kibice gospodarzy zawsze próbują przywołać po imieniu, nie tyle robi różnicę, ile wskazuje, że gra jest już w ręku.

To trudna rola dla weterana NBA, zwłaszcza takiego, który był na trajektorii Hall of Fame, zanim litania kontuzji zmniejszyła jego skuteczność. U szczytu kariery w Los Angeles Clippers sześciokrotny All-Star był jednym z najbardziej dominujących graczy w NBA.

Celtics nie spodziewali się niczego zbliżonego do tej wersji Griffina, kiedy zaatakowali go lotnikiem na krótko przed rozpoczęciem sezonu zasadniczego. Zasadniczo został podpisany jako rezerwowy „na wszelki wypadek” po kończącej sezon kontuzji ACL Danilo Gallinari i coraz bardziej niepokojących aktualizacjach operacji Roberta Williamsa. Kiedy ogłoszono transakcję, najlepszy scenariusz wydawał się znajomą, starą historią, tę o upadającej gwieździe, która zapewnia „przywództwo weterana” drużynie mistrzowskiej w nadziei, że w końcu zdobędzie swój nieuchwytny pierwszy pierścień.

WIĘCEJ OD FORBESBoston Celtics pozyskali Blake'a Griffina po serii złych wieści o kontuzji

Tak rzeczywiście było do tego momentu. Ponieważ Celtics nadal są najgorętszą drużyną w NBA, Griffin wystąpił w zaledwie ośmiu meczach i grał łącznie przez 100 minut. Na tym polega trik związany z zapisywaniem się do drużyny, która już jest pretendentem do mistrzostwa: może nawet nie mieć znaczenia, czy jesteś w stanie przyjąć większą rolę niż „nieoficjalna maskotka drużyny”, ponieważ po prostu nie ma czasu na grę.

Nie musi to jednak oznaczać, że Celtics będą grać z Griffinem tylko w bezsensownych sytuacjach. „Może nam wiele dać” - powiedział Mazzulla po poniedziałkowym meczu. „On jest naprawdę fizyczny. Dobrze ekranuje. Jego zdolność do rozbijania ofensywnej szyby i komunikacja w obronie są naprawdę dobre w systemie, który mamy. Będą chwile, kiedy będziemy go potrzebować.

Kiedy Celtics po raz pierwszy ogłosili jego podpisanie, był powód, by zastanawiać się, czy ma wystarczająco dużo w zbiorniku, aby wnieść wkład w razie potrzeby. Poniedziałkowy występ Griffina przynajmniej dał im dowód, że potrafi wstać, gdy zostanie wywołane jego imię. Do tej pory najwięcej słyszeliśmy o Griffinie jako „obecności w szatni”, ale jasne jest, że wciąż może zrobić kilka rzeczy na korcie.

Źródło: https://www.forbes.com/sites/hunterfelt/2022/11/29/blake-griffin-could-be-more-than-an-unofficial-boston-celtics-team-mascot/