Rajd nadszedł za wcześnie – nie jesteśmy jeszcze w szczycie przygnębienia

Targ niedźwiedzich byków

Targ niedźwiedzich byków

Jak wszyscy, byłem zaskoczony wzrostem rynku od czasu jego najniższego poziomu w październiku. Nie tyle, że to się stało, ale kiedy nadeszło. Spodziewałem się, że rynek zacznie rosnąć w połowie roku, mniej więcej wtedy, gdy stało się jasne, że inflacja jest na trwałej ścieżce spadkowej, a stopy procentowe osiągnęły szczyt. Wiem, że rynek lubi uprzedzać ożywienie, ale wydaje się, że inwestorzy pojawili się na tej imprezie jeszcze przed wydrukowaniem zaproszeń.

Giełda w USA wzrosła o 15 procent w ciągu ostatnich trzech miesięcy, ponieważ inwestorzy się temu przyglądali ponure prognozy gospodarcze na 2023 rok do przewidywanego ożywienia w 2024 r.

W zeszłym tygodniu, FTSE 100 osiągnął nowe historyczne maksimum. Rynki przyjmują heroiczne założenia dotyczące tego, jak daleko pójdą stopy procentowe i jak szybko ponownie spadną.

Inwestorzy postanowili zaakceptować optymistyczne prognozy zysków, zaufać miękkiemu lądowaniu i zignorować ostrzeżenia banku centralnego, że ich praca jeszcze się nie skończyła. Pozostaje kusząca możliwość, że rynek po prostu zobaczył coś, czego reszta z nas nie widziała.

W tym tygodniu Goldman Sachs powiedział, że obecnie istnieje tylko 25-procentowa szansa na recesję w USA w tym roku, mniej niż połowa konsensusu. Europa, która wyglądała, jakby zmierzała w kierunku nieuniknionego skurczu, teraz wygląda na to, że uniknęła kuli. Nawet tutaj, w Wielkiej Brytanii, jutrzejsze pierwsze obniżenie PKB w czwartym kwartale może pokazać, że techniczna recesja została przynajmniej na razie przesunięta w czasie.

W połowie sezonu wyników za czwarty kwartał wydaje się również możliwe, że spadek zysków przedsiębiorstw w tym roku może zostać stłumiony. Większość firm pokonuje szacunki, nawet jeśli poprzeczka spada, gdy analitycy stają się bardziej realistyczni co do perspektyw. Zeszłotygodniowe dane o zatrudnieniu w USA pokazały, że rynek pracy, jeśli nie każdy inny zakątek gospodarki, jest wyjątkowo sprężysty.

Wszystkie te rywalizujące, a czasem sprzeczne informacje sprawiają, że przewidywanie dna bessy jest jeszcze trudniejsze niż zwykle. Przewidywanie punktów zwrotnych jest niezwykle trudne. Nawet z perspektywy czasu, Russell Napier potrzebował 300 stron, aby przeanalizować czynniki, które spowodowały wzrosty na rynku po czterech największych bessach XX wieku. Jego znakomita książka, Anatomia niedźwiedzia, napisana około 20 lat temu, jest warta przeczytania, jeśli znajdziesz egzemplarz.

Jeśli już, to duże punkty zwrotne są łatwiejsze do zauważenia niż zmiany kierunku w połowie cyklu, z czym mamy do czynienia dzisiaj. Mają pewne wspólne cechy, takie jak powszechny nastrój pesymizmu, skrajnie niskie wyceny i preferencje dla bezpiecznych aktywów, takich jak gotówka. To nie jest miejsce, w którym się teraz znajdujemy. Decyzja o tym, dokąd zmierza rynek, jest bardziej zniuansowana.

Jednym z powodów, dla których zniechęcamy ludzi do odczytywania wzlotów i spadków cyklu rynkowego, jest to, że często jest on „tym razem inny”. W każdym pojedynczym cyklu rynkowym, któremu się przyglądałem, związek między stanem gospodarki, zyskami spółek, wycenami i ogólnym poziomem rynku jest nieco inny. Piaski zawsze się przesuwają.

Podstawowy framework wygląda mniej więcej tak. Pierwsze zyski i wyceny rosną razem podczas hossy. Wtedy inwestorzy zaczynają się martwić o pogorszenie koniunktury i spadek wycen, nawet jeśli zarobki nadal rosną. Tak stało się w zeszłym roku. Czasami zdarza się wtedy okres, w którym wyceny nadal spadają, ponieważ zarobki również spadają – bolesny podwójny cios. Wreszcie widać światełko w tunelu i rynek zmienia kierunek, mimo że zyski wciąż spadają. Rozpoczął się nowy rynek byka.

Gdyby to zawsze było takie proste, wszyscy bylibyśmy bogaci. Niestety, jest wiele zmiennych. Głębokość spadku zarobków, a nawet to, czy w ogóle się wydarzy, jest jedna. Inną kwestią jest to, jak daleko przed zwrotem w gospodarce realnej rynek zmienia kierunek. Jak głębokie są cięcia w wycenach to jeszcze jedno.

Połączenia rynku niedźwiedzia z początku lat 1970 stanowi interesującą paralelę z teraźniejszością. Rynek spadł, podczas gdy zyski nadal rosły, ponieważ banki centralne zaostrzyły politykę w obliczu niepokojącego poziomu inflacji. Potem gospodarka wpadła w recesję, zyski zaczęły spadać, stopy procentowe przestały rosnąć – i skończyła się bessa.

Właśnie wtedy, gdy wszystko wyglądało okropnie, nadszedł czas, aby kupić ponownie. Na pewno są echa. Martwi mnie rajd od października nie dlatego, że szablon sprzed 50 lat nie pasuje, ale że nie doszliśmy jeszcze do tego momentu szczytowego przygnębienia. Recesja pozostaje możliwością, a nie pewnością, zyski są nadal płaskie, a nie spadają, a Fed wydaje się zadowolony, że pozwolił rynkowi rosnąć bez dalszych komentarzy.

Być może nie jesteśmy w szczycie przygnębienia, ale możemy być w szczycie „Złotowłosej”. Rynek jest przekonany, słusznie lub nie, że banki centralne przejdą na łagodniejszą politykę w samą porę, aby uniknąć recesji i poważnego spadku zysków. Jeśli tak potoczą się sprawy, to Jerome Powell z Fed osiągnie to, czego nie udało się większości jego poprzedników, czyli naprawdę miękkie lądowanie.

Może tak będzie, ale tego dowiemy się dopiero za kilka miesięcy. W międzyczasie spodziewałbym się, że rynek będzie się odbijał, powracając do październikowego minimum raz lub dwa razy. W porządku. W rzeczywistości dla każdego, kto chce budować swoje inwestycje, przedłużony okres konsolidacji przed rozpoczęciem odnowionej hossy jest pożądaną okazją do inwestowania po rozsądnej cenie.

Tom Stevenson jest dyrektorem inwestycyjnym w Fidelity International. Poglądy są jego własne.

Źródło: https://finance.yahoo.com/news/rally-come-too-soon-not-130000441.html