W ciągu ostatnich kilku dni giełda przeżywała mini-rajd, ale ostatnie wzrosty wyglądają jak wzrost w środku większego spadku.
Mike Wilson, główny strateg rynku akcji w USA w Morgan Stanley, nie uważa, że zyski będą trwałe. „Wygląda na to, że akcje rozpoczęły kolejny istotny wzrost na rynku bessy” – napisał. „Po tym czasie pozostajemy pewni, że niższe ceny nadal będą przed nami”.
Dlaczego ludzie nie powinni brać zysku za dobrą monetę? Cóż, nie jest niespodzianką, że akcje zyskały na wartości. Rynek był tak zniszczony, że aż prosił się o kupno.
W czwartek w najniższym punkcie S&P 500 znajdował się 12% poniżej swojej 200-dniowej średniej kroczącej, co oznacza, że ceny akcji wybiły się daleko od długoterminowego trendu. Indeks znalazł się najdalej poniżej swojej 200-dniowej średniej kroczącej od najniższych poziomów w marcu 2020 r., kiedy zaczynała się pandemia.
„To [rynek] został wyprzedany” – powiedział John Kolovos, główny strateg techniczny w Macro Risk Advisors.
Teraz rynek może zostać ponownie powalony. Kluczem do sprawy są wyceny, które nadal są prawdopodobnie zbyt wysokie.
S&P 500 jest notowany po nieco ponad 17-krotności łącznego zysku na akcję, jaki mają przynieść akcje objęte rynkowym benchmarkiem w ciągu najbliższych 12 miesięcy, w porównaniu z nieco ponad 21-krotnością na początku roku. Ale to może nie być wystarczająco niskie.
Problem w tym, że na tym poziomie łączny EPS wynosi 5.8% na każdego dolara, jaki inwestor płaci za indeks. To tylko o 2.8 punktu procentowego więcej niż rentowność ultrabezpiecznego 10-letniego banknotu skarbowego, który ma wzrosła w tym roku. Według Morgan Stanley te 2.8 punktu procentowego to jeden z najniższych poziomów od kryzysu finansowego w latach 2008–2009, więc nie jest to dużo, aby zrekompensować inwestorom ryzyko inwestowania w akcje.
Jeśli inwestorzy będą wstrzymywać się z akcjami w nadziei na wyższy zwrot, wyceny mogą spaść. Cel Wilsona dla poziomu S&P 500 to 3900, czyli około 4% poniżej obecnego poziomu, przy założeniu, że jest on wyceniany na 16.5-krotność zysków forward.
Może nie brzmi to jak zbyt duży spadek, ale jeśli rynek będzie w wystarczająco złym nastroju, spadek może być jeszcze gorszy. „Nadal uważamy, że przekroczenie wartości godziwej w dół jest możliwe” – napisał Wilson.
S&P 500 znajdowałby się w bessie, tracąc 20% w stosunku do swojego maksimum, gdyby spadł do 3,837. Zapasy jeszcze się nie wyczerpały.
Napisz do Jacoba Sonenshine'a na [email chroniony]