Ponowne przemyślenie potęgi Bitcoina jako zabezpieczenia przed inflacją

Od indyków po benzynę, od ubrań po sklepy dolarowe – prawie każdą drogę ludzkiej działalności nęka widmo inflacji. Na całym świecie rosnąca stopa inflacji zakłóca plany zakupowe i wydatki.

W obliczu tego inflacyjnego piekła konsumenci i instytucje posiadające dewaluującą walutę fiducjarną szukały alternatyw, przed którymi można się zabezpieczyć. Bitcoin i wiele innych kryptowalut to obecnie preferowana broń, co skłania amerykańską Komisję Papierów Wartościowych i Giełd do uznania kryptowalut za klasę aktywów, w którą można inwestować.

Bitcoin od początku roku odnotował duże zwroty, przyćmiewając tradycyjne zabezpieczenia, zwyżkując o ponad 130% w porównaniu do skromnych 4% złota. Ponadto zwiększone przyjęcie instytucjonalne, utrzymujący się apetyt na aktywa cyfrowe oparty na cotygodniowych napływach i rosnąca ekspozycja w mediach wzmocniły pozycję Bitcoina wśród zmęczonych inwestorów.

Jeśli są to posunięcia podejmowane przez duże pieniądze, muszą to być mądre posunięcia. Jednakże, chociaż perspektywa zabezpieczenia się przed bitcoinem może wydawać się kusząca dla inwestorów detalicznych, pozostają pewne utrzymujące się znaki zapytania co do jego wykonalności w ograniczaniu ryzyka finansowego dla osób fizycznych.

Źle skalkulowane oczekiwania

Trwającą dyskusję na temat bitcoina jako zabezpieczenia przed inflacją należy poprzedzić faktem, że waluta ta jest często podatna na wahania i wahania na rynku: wartość bitcoina spadła o ponad 80% w grudniu 2017 r., o 50% w marcu 2020 r. i o kolejne 53% w Maj 2021.

Zdolność Bitcoina do poprawy zysków użytkowników i zmniejszenia zmienności w dłuższej perspektywie nie została jeszcze udowodniona. Tradycyjne zabezpieczenia, takie jak złoto, wykazały skuteczność w utrzymywaniu siły nabywczej w okresach utrzymującej się wysokiej inflacji – weźmy za przykład Stany Zjednoczone w latach 1970. XX wieku – coś, czego bitcoin nie został jeszcze przetestowany. To zwiększone ryzyko z kolei sprawia, że ​​zwroty podlegają drastycznym krótkoterminowym wahaniom, które czasami wpływają na walutę.

Jest zdecydowanie za wcześnie, aby oceniać, czy Bitcoin jest skutecznym zabezpieczeniem.

Wielu argumentuje za bitcoinem, opierając się na fakcie, że jest on przeznaczony do ograniczonej podaży, co rzekomo chroni go przed dewaluacją w porównaniu z tradycyjnymi walutami fiducjarnymi. Choć teoretycznie ma to sens, wykazano, że cena bitcoina jest podatna na wpływy zewnętrzne. Bitcoinowe „wieloryby” znane są ze swojej zdolności do manipulowania cenami poprzez sprzedaż lub kupno dużych ilości, co oznacza, że ​​bitcoinem mogą rządzić siły spekulacyjne, a nie tylko zasada podaży pieniądza.

Kolejną kluczową kwestią są regulacje: Bitcoin i inne kryptowaluty są nadal zdane na łaskę organów regulacyjnych i bardzo zróżnicowane przepisy w różnych jurysdykcjach. Antykonkurencyjne przepisy i krótkowzroczne regulacje mogą znacząco utrudnić przyjęcie technologii bazowej, potencjalnie powodując dalszą deprecjację ceny aktywów. Wszystko to oznacza jedno: jest zdecydowanie za wcześnie, aby oceniać, że Bitcoin jest skutecznym zabezpieczeniem.

Catering dla bogatych

Na tle tej debaty jej dynamikę nadaje inny istotny trend. Wraz ze wzrostem popularności bitcoina w dalszym ciągu napędza on przyjęcie i instytucjonalizację waluty wśród konsumentów, w tym kilku zamożnych osób i korporacji.

Niedawne badanie wykazało, że 72% brytyjskich doradców finansowych poinformowało swoich klientów o inwestowaniu w kryptowaluty, a prawie połowa doradców stwierdziła, że ​​wierzy, że kryptowaluty można wykorzystać do dywersyfikacji portfeli jako nieskorelowane aktywa.

Było również wiele zwolenników bitcoina ze strony płodnych osób, znanych z postępu technologicznego, a mianowicie miliardera, inwestora z Wall Street Paula Tudora, dyrektora generalnego Twittera Jacka Dorseya, bliźniaków Winklevoss i Mike'a Novogratza. Nawet potężne firmy, takie jak Goldman Sachs i Morgan Stanley, wyraziły swoje zainteresowanie bitcoinem jako opłacalnym aktywem.

Jeśli ta dynamika się utrzyma, niesławna zmienność bitcoina będzie stopniowo zanikać, w miarę jak coraz bogatsi ludzie i instytucje będą posiadać walutę. Jak na ironię, to gromadzenie wartości w sieci doprowadziłoby do koncentracji bogactwa – przeciwieństwa tego, do czego stworzono bitcoina, podlegającego wpływom elity i wyłącznego 1%.

Zgodnie z klasycznymi szkołami myśli finansowej w rzeczywistości naraziłoby to inwestorów detalicznych na większe ryzyko, ponieważ instytucjonalne kupno i sprzedaż przypominałyby manipulacje rynkowe przypominające wieloryby.

Przeciwstawienie się podstawowemu etosowi

Rosnąca popularność Bitcoina bez wątpienia doprowadzi do tego, że więcej osób będzie go posiadać i można argumentować, że ludzie z największą ilością pieniędzy będą tymi, którzy (jak zwykle) będą posiadać większość bitcoinów.

Ta zauważalna zmiana wpływów w stronę osób i firm o bardzo dużej wartości netto wśród bitcoinów i innych kręgów kryptowalutowych jest sprzeczna z samym etosem, na którym opierała się biała księga Bitcoin, opisując elektroniczny system gotówkowy typu peer-to-peer.

Jednym z podstawowych uzasadnień dla kryptowalut jest ich potrzeba braku pozwolenia i odporności na cenzurę i kontrolę ze strony dowolnej instytucji.

Teraz, gdy 1% szuka większego kawałka kryptowalutowego tortu, podnosi ceny tych aktywów w krótkim okresie w sposób, w jaki nie są w stanie tego zrobić tradycyjni i mniej wpływowi inwestorzy detaliczni.

Chociaż to posunięcie niewątpliwie uczyniłoby kilku bogatszych, należy wysunąć argument, że mogłoby to pozostawić rynek na łasce 1%, co jest sprzeczne z zamierzoną wizją Bitcoina.

Źródło: https://finance.yahoo.com/news/rich-richer-rethinking-bitcoins-power-141556788.html